MTB Boguchwała
-
DST
40.63km
-
Teren
30.00km
-
Czas
02:04
-
VAVG
19.66km/h
-
VMAX
59.90km/h
-
Podjazdy
1000m
-
Sprzęt Author Instinct
-
Aktywność Jazda na rowerze
W sobotę postanowiłem objechać sobie część trasy, gdzieś tam na Grochowicznej, po ślizganiu się na błotnistym zjeździe przechodzi mi ochota na start następnego dnia, więc objeżdżam trasę do końca a w niedzielę będę kibicować innym. Jednak niedzielny piękny poranek natchnął mnie jakoś tak bardziej optymistycznie więc po chwilowych wahaniach pół godziny przed startem zapisuję się. Zakładam sobie jednak, że jadę spokojnie na lajcie, bez ryzyka na zjazdach. Jako, że się specjalnie nie spinam to na starcie ustawiam się gdzieś tak bliżej końca niż początku. Na stadionie i asfalcie wyprzedzam mnóstwo osób, próbuje dojechać do czołowej grupy, ale widząc że szanse są znikome siadam co chwilę komuś na kole i tak sobie dojeżdżam do pierwszego zjazdu. Jadę dość wolno ale grupka przede mną nie ucieka. Na żółtym szlaku przejazd przez strumyk i wędrówka do góry, trochę się wypłaszcza, można by jechać ale przede mną prowadzą, robi się luka i startuję, chwilę jadę, mijam kogoś, grzecznie proszę o zrobienie miejsca, ale następny robi to tak wolno, że mało w niego nie wjeżdżam, ląduję w jakiejś miękkiej koleinie i znowu muszę prowadzić. Potem kilka podajzdów i zjazdów z Grochowicznej, gdzie kibicują i robią zdjęcia Miciu, Paweł i Łukasz. Mniej więcej po pierwszym zjeździe klasyfikacja się klaruję i jadę co chwila się tasując z dwoma chłopakami z Grupy Bankietowej. Z założenia nie ryzykuję na zjazdach, dodatkowo opony Saguaro na błocie trzymają tak sobie, ale mimo tego nie tracę wiele i na podjazdach ich dochodzę. Jako że nie wziąłem ze sobą nic do jedzenia a do picia tylko wodę, więc po godzinie czuję lekki głód, ale myślę sobie spoko, zaraz będzie bufet. Na asfalcie kręcę mocniej i odjeżdżam chłopakom. Zatrzymuję się podaję bidon do nalania, rozglądam się, pytam o coś do jedzenia, słyszę: nie ma, może chociaż izo, mówią nie ma , po nalaniu bidonu, które trwało chyba z minutę jadę dalej. Oczywiście bankietowcy trochę odjechali. Na kolejnym podjeździe dochodzę jednego z nich i szybko odjeżdżam, jakiś czas jadę sam, na podjazdach jedynie widzę kogoś przed sobą. Kolejny bufet lekko z górki, muszę hamować, wołam o coś do jedzenia i widzę wyciągnięte batoniki, no nie, na szczęście na drugim stoliku są banany, ładuję jednego w kieszeń, zjadam kawałek i jadę dalej, na szczęście przewaga jest na tyle duża, że nikt mnie nie dochodzi, na końcu podjazdu jestem dość blisko gościa z Grupy Bankietowj, ale na oesie Kamikadze odchodzi mi, znowu jadę sam. Na ostatnim podjeździe obok stodoły, widzę przed sobą kogoś w stroju ze Strzyżowa, idę na maxa, udaję się go dość i szybko minąć, na asfalcie na górze mam już sporą przewagę. Teraz kilka kilometrów szutrem lekko w dół, jedzie się ciężko bo pod wiatr, a i motywacja kiepska bo nie ma kogo gonić, na szczęście za mną też nikogo nie widać. Tak dojeżdżam do mety na 22 miejscu.
Jestem zadowolony lecz czuję lekki niedosyt. Szczególnie na początku mogłem lepiej pocisnąć, poza tym nie wziąłem ze sobą nic na ząb a pobyty na bufetach kosztowały mnie trochę czasu. Ale to był pierwszy start od czterech miesięcy, brakowało mocniejszych jazd a nawet długimi lecz w lajtowym tempie przejażdżkami formy nie da się zbudować. W stosunku do zeszłorocznego wyniku spadłem o kilka pozycji, i jakieś 10 min więcej straciłem do zwycięzcy, ale i tak jestem zadowolony, było fajnie.
Na początek trzeba się przywitać
Wyścig czas zacząć
Mina może na to nie wskazuje ale jest dobrze
Czas 2:03:10 (strata do zwycięzcy23:00min)
Miejsce Open 22 (na 135?)
Miejsce M3 9
Kategoria Wyścigi