Wrzesień, 2014
Dystans całkowity: | 987.65 km (w terenie 192.00 km; 19.44%) |
Czas w ruchu: | 46:46 |
Średnia prędkość: | 21.12 km/h |
Maksymalna prędkość: | 81.55 km/h |
Suma podjazdów: | 3000 m |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 65.84 km i 3h 07m |
Więcej statystyk |
Ognisko na Strzałówce
-
DST
97.87km
-
Teren
48.00km
-
Czas
05:36
-
VAVG
17.48km/h
-
VMAX
64.80km/h
-
Sprzęt Author Instinct
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wieloletnia już czyli bodajże trzyletnia, no chyba że czegoś nie wiem, tradycja, nakazuje kilku rzeszowskim rowerzystom udać się na górkę zwaną Strzałówka zapalić tam ognisko i upiec/spalić na nim kawałek wieprza w postaci kiełbasy. Ja tam za mięsiwem owym jak i za smażeniem nie przepadam ale jak tradycja to tradycja, więc pro forma ku utrapieniu kiszek mych drogą kupna nabyłem kawałek kiełbasy. Po co ja się tam wybrałem, a no bo fajnie jest czasami ze znajomymi pojeździć trochę na rowerze, szczególnie gdy się jeździ po jakiś odludnych miejscach, lasach, Grochowicznych, czarnych szlakach, Kopalinach i innych Strzałówkach. W zasadzie to niby odludnych, bo gdy w końcu mieląc w błocie i prowadząc po stromiznach w pocie czoła docieramy na miejsce spotykamy tam ludzi na crossach, quadopodobnym czymś, grzybiarzy, i całe rodzinki z dziećmi na rowerkach. Gdy skończyliśmy biesiadowanie odrapali rowery z błota i nasmarowali je tu i tam ruszamy z powrotem. Na jednym ze zjazdów udaje mi się jeszcze uszkodzić kolano, ale na szczęście lekko. Robi się już późno i ciemno, ja bez światła, a jedziemy po jakiś szutrach i dziurach nawet czasami, pasożytuje na światłach kolegów i jakoś dojeżdżam, ale było ciekawie.
Zdjęć nie będzie, bo gdy już wyciągnąłem aparat to baterie powiedziały żebym się odwalił.
Kategoria [50-100], grupowo, wycieczki terenowe
25.09
-
DST
35.67km
-
Czas
01:25
-
VAVG
25.18km/h
-
VMAX
41.36km/h
-
Sprzęt Unibike Viper
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rajd Rowerowy Szlakiem Pułkownika Leopolda Lisa-Kuli
-
DST
91.33km
-
Teren
5.00km
-
Czas
04:46
-
VAVG
19.16km/h
-
VMAX
47.65km/h
-
Sprzęt Author Instinct
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na początek szybki dojazd do Kosiny skąd rajd startował. Jedziemy jakimiś bocznymi nieznanymi mi dróżkami, trochę szutrem trochę asfaltem tempem spacerowym, ale tak to jest w takich imprezach. Trasa przebiega gdzieś w pobliżu szlaku czerwonego, ale nie dokładnie po nim. Pierwszy postój w Markowej, a kolejny na drożdżówkę koło dworu w Lipniku, posileni wspinamy się do Husowa. Tam organizatorzy urządzili tzw. konkurs sprawnościowy, czyli kilkusetmetrową jazda pod górę, który udaje mi się wygrać w mojej kategorii. No i mniej więcej w tym czasie zaczyna lekko kropić. Po jakimś czasie ruszamy, ale wtedy to już solidnie pada, a momentami leje jak z cebra. Następuje zmiana planów i zamiast jechać na Magdalenkę udajemy się już do Kraczkowej. Mokro i zimno, wszyscy się trzęsą przemoczeni od stóp do głów, lecz humor poprawia ciepła herbata i pyszna grochówka, nawet na chwilę przestaje padać, ale gdy ruszamy do domu znowu leje, nie przejmując się już jedziemy ile fabryka dała wyrzucając strumienie wody spod kół.
Kategoria [50-100], grupowo
Nizina
-
DST
44.10km
-
Czas
01:42
-
VAVG
25.94km/h
-
VMAX
48.10km/h
-
Sprzęt Unibike Viper
-
Aktywność Jazda na rowerze
Bieszczady na szybko
-
DST
164.89km
-
Czas
06:09
-
VAVG
26.81km/h
-
VMAX
66.10km/h
-
Podjazdy
2000m
-
Sprzęt Unibike Viper
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd lekko opóźniony więc z Leska w składzie Piotrek, Bartek, Michał i ja startujemy koło 11. Celem objechanie części małej i części wielkiej pętli bieszczadzkiej. Na początek mała, czyli droga na Polańczyk, przez Hoczew, aż do Czarnej Górnej. Ta droga to ciągłe podjazdy i zjazdy, ale tu akurat mi się jechało najlepiej. Dalszy ciąg to wielka pętla czyli Lutowiska, Ustrzyki Górne, Cisna, Baligród. Chwila odpoczynku na punkcie widokowym nad Lutowiskami, a następnie trochę podkręcamy tempo. Jeden malkontent trochę zostaje, ale zaraz potem czekamy na niego pod sklepem, a on sobie pojechał dalej. Kolejny punkt programu to dwa podjazdy na przełęcze, podjechane całkiem spoko, chociaż zmęczenie się nasilało. Po ich pokonaniu dalsza trasa z wyjątkiem dwóch "hopek" biegła w dół. By zdążyć przed zmrokiem tempo rzadko kiedy spadało poniżej 40 kmh. Tu już dawało mi się we znaki zmęczenie, ale na kole jakoś dawałem radę, no i widać jednak różnicę pomiędzy moim piętnastkilowcem a lekkimi kolarkami. Jak dla mnie udana eskapada, szkoda tylko, że nie mieliśmy trochę więcej czasu na kontemplację okoliczności przyrody ;)
Bieszczadzka panorama z nad Lutowisk © tompi
Jeszcze raz to samo © tompi
Połoniny całkiem blisko © tompi
Czołgista baligrodzki © tompi
Kategoria grupowo, Powyżej 100
Działka
-
DST
39.30km
-
Czas
01:32
-
VAVG
25.63km/h
-
VMAX
57.67km/h
-
Sprzęt Unibike Viper
-
Aktywność Jazda na rowerze
MTB Boguchwała
-
DST
40.63km
-
Teren
30.00km
-
Czas
02:04
-
VAVG
19.66km/h
-
VMAX
59.90km/h
-
Podjazdy
1000m
-
Sprzęt Author Instinct
-
Aktywność Jazda na rowerze
W sobotę postanowiłem objechać sobie część trasy, gdzieś tam na Grochowicznej, po ślizganiu się na błotnistym zjeździe przechodzi mi ochota na start następnego dnia, więc objeżdżam trasę do końca a w niedzielę będę kibicować innym. Jednak niedzielny piękny poranek natchnął mnie jakoś tak bardziej optymistycznie więc po chwilowych wahaniach pół godziny przed startem zapisuję się. Zakładam sobie jednak, że jadę spokojnie na lajcie, bez ryzyka na zjazdach. Jako, że się specjalnie nie spinam to na starcie ustawiam się gdzieś tak bliżej końca niż początku. Na stadionie i asfalcie wyprzedzam mnóstwo osób, próbuje dojechać do czołowej grupy, ale widząc że szanse są znikome siadam co chwilę komuś na kole i tak sobie dojeżdżam do pierwszego zjazdu. Jadę dość wolno ale grupka przede mną nie ucieka. Na żółtym szlaku przejazd przez strumyk i wędrówka do góry, trochę się wypłaszcza, można by jechać ale przede mną prowadzą, robi się luka i startuję, chwilę jadę, mijam kogoś, grzecznie proszę o zrobienie miejsca, ale następny robi to tak wolno, że mało w niego nie wjeżdżam, ląduję w jakiejś miękkiej koleinie i znowu muszę prowadzić. Potem kilka podajzdów i zjazdów z Grochowicznej, gdzie kibicują i robią zdjęcia Miciu, Paweł i Łukasz. Mniej więcej po pierwszym zjeździe klasyfikacja się klaruję i jadę co chwila się tasując z dwoma chłopakami z Grupy Bankietowej. Z założenia nie ryzykuję na zjazdach, dodatkowo opony Saguaro na błocie trzymają tak sobie, ale mimo tego nie tracę wiele i na podjazdach ich dochodzę. Jako że nie wziąłem ze sobą nic do jedzenia a do picia tylko wodę, więc po godzinie czuję lekki głód, ale myślę sobie spoko, zaraz będzie bufet. Na asfalcie kręcę mocniej i odjeżdżam chłopakom. Zatrzymuję się podaję bidon do nalania, rozglądam się, pytam o coś do jedzenia, słyszę: nie ma, może chociaż izo, mówią nie ma , po nalaniu bidonu, które trwało chyba z minutę jadę dalej. Oczywiście bankietowcy trochę odjechali. Na kolejnym podjeździe dochodzę jednego z nich i szybko odjeżdżam, jakiś czas jadę sam, na podjazdach jedynie widzę kogoś przed sobą. Kolejny bufet lekko z górki, muszę hamować, wołam o coś do jedzenia i widzę wyciągnięte batoniki, no nie, na szczęście na drugim stoliku są banany, ładuję jednego w kieszeń, zjadam kawałek i jadę dalej, na szczęście przewaga jest na tyle duża, że nikt mnie nie dochodzi, na końcu podjazdu jestem dość blisko gościa z Grupy Bankietowj, ale na oesie Kamikadze odchodzi mi, znowu jadę sam. Na ostatnim podjeździe obok stodoły, widzę przed sobą kogoś w stroju ze Strzyżowa, idę na maxa, udaję się go dość i szybko minąć, na asfalcie na górze mam już sporą przewagę. Teraz kilka kilometrów szutrem lekko w dół, jedzie się ciężko bo pod wiatr, a i motywacja kiepska bo nie ma kogo gonić, na szczęście za mną też nikogo nie widać. Tak dojeżdżam do mety na 22 miejscu.
Jestem zadowolony lecz czuję lekki niedosyt. Szczególnie na początku mogłem lepiej pocisnąć, poza tym nie wziąłem ze sobą nic na ząb a pobyty na bufetach kosztowały mnie trochę czasu. Ale to był pierwszy start od czterech miesięcy, brakowało mocniejszych jazd a nawet długimi lecz w lajtowym tempie przejażdżkami formy nie da się zbudować. W stosunku do zeszłorocznego wyniku spadłem o kilka pozycji, i jakieś 10 min więcej straciłem do zwycięzcy, ale i tak jestem zadowolony, było fajnie.
Na początek trzeba się przywitać
Wyścig czas zacząć
Mina może na to nie wskazuje ale jest dobrze
Czas 2:03:10 (strata do zwycięzcy23:00min)
Miejsce Open 22 (na 135?)
Miejsce M3 9
Kategoria Wyścigi
Dojazd i powrót z maratonu.
-
DST
20.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
01:00
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Author Instinct
-
Aktywność Jazda na rowerze
MTB
-
DST
56.74km
-
Teren
30.00km
-
Czas
03:39
-
VAVG
15.55km/h
-
VMAX
50.40km/h
-
Sprzęt Author Instinct
-
Aktywność Jazda na rowerze
W większości był to objazd jutrzejszego maratonu, oprócz zjazdu do Czudca i podjazdu czarnym szlakiem. Na Grocho błota więcej niż na poprzednim objeździe. W końcu przejechałem ten odcinek, który tak ostatnio zasłynął, a ma już nawet swoją nazwę "os Kamikadze". Jak dla mnie nie jest jakoś specjalnie trudny, suchy odcinek zjazdu po lesie jedynie na końcu bardziej stromy. Jechało się przyjemnie, znacznie fajniej niż błotnistymi i zniszczonymi zwózką zjazdami z Grochowicznej
Kategoria [50-100], grupowo, wycieczki terenowe
Takie tam
-
DST
42.72km
-
Czas
01:42
-
VAVG
25.13km/h
-
VMAX
60.45km/h
-
Sprzęt Unibike Viper
-
Aktywność Jazda na rowerze