tompi prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:475.75 km (w terenie 52.00 km; 10.93%)
Czas w ruchu:19:47
Średnia prędkość:24.05 km/h
Maksymalna prędkość:72.65 km/h
Maks. tętno maksymalne:191 (99 %)
Maks. tętno średnie:171 (89 %)
Suma kalorii:9107 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:79.29 km i 3h 17m
Więcej statystyk

Cyklokarpaty Jasło

  • DST 58.12km
  • Teren 27.00km
  • Czas 02:55
  • VAVG 19.93km/h
  • VMAX 53.96km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRavg 171( 89%)
  • Kalorie 2156kcal
  • Sprzęt Author Instinct
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 czerwca 2012 | dodano: 20.06.2012

Dzięki uprzejmości Bogusława, któremu dziękuje za przetransportowanie do Jasła, docieramy sprawnie na miejsce. Szybka rejestracja, przygotowanie do startu i jedziemy.


Przed startem mina jakaś nietęga


Poszli

Początkowe fragmenty prowadzą głównie asfaltami, przecięte krótkimi fragmentami szutrowymi. Na takim asfalcie, na około 10 kilometrze, przed zakrętem nie wiem czy ja za późno hamuję czy koleś przede mną za bardzo dohamował, w każdym razie wjeżdżam w jego tylne koło, tracę równowagę i ratując się przed upadkiem dość mocno uderzam stopą o podłoże przy próbie podparcia i kładę się przy już w zasadzie zerowej prędkości. Zanim się pozbierałem wyprzedza mnie mnóstwo osób. Czuję lekki ból w kostce, trochę to rozruszałem i da się jechać. W pewnym momencie na sztywnym podjeździe nie wiadomo skąd pojawia się przede mną stara ciężarówa-wywrotka, szybko ją doganiam, ale droga jest na tyle wąska, że nie ma jak wyprzedzić, w końcu udaje się to zrobić poboczem, co nawdychałem się spalin to moje.


Asfaltu sporo na pierwszych kilometrach

Na podjazdach pod Liwocz wyprzedzam sporo zawodników i przy Drodze Krzyżowej jadę mniej więcej na tym miejscu na jakim byłem przed upadkiem. Liwocz miło mnie rozczarował, spodziewałem się błota co najmniej po kostki albo i więcej a tu praktycznie sucho. Trochę błota jest w dalszej części trasy, lecz tylko krótkie fragmenty. W okolicy pewnie mniej padało niż w Rzeszowie.
Po wyjeździe z lasu upał daje się we znaki, na szczęście bufety dobrze zaopatrzone choć orgi mogli rozstawić jeszcze jeden z wodą. Tankuję 2 razy bidon do pełna i posilam się arbuzami (idealne na taką pogodę).


Sielsko i gorąco

Przed drugim bufetem dogania mnie pan Marek Gorczyca, mistrz kategorii M5, jedziemy chwilę razem, planuje trzymać się Niego (miejscowy więc zna dobrze trasę) ale ponosi mnie i wyprzedzam i niedługo potem przestrzelam zakręt i tracę trochę. Gość ma niezłego pałera, mocno ciągnie na prostej i nie jestem w stanie już Go dojść.


Za mną mistrz kategorii M5

W drugiej części trasy zaczyna się odzywać kostka. Na gładkiej nawierzchni nic nie czuje, ale nierównościach szczególnie na zjeździe ból się nasila. Widzę, że stopa zaczyna puchnąć. Zostało kilkanaście km do mety, dojadę. Spore joby dostał ode mnie końcowy fragment po byłym nasypie kolejowym, niby wiedziałem po zeszłym roku, że nieźle tam trzęsie, ale przejazdu z bolącą stopą nikomu nie życzę.


Tu widać gulę na nodze

Na wale przeciwpowodziowym wyprzedzam jeszcze jednego pewnie mocno zmarnowanego upałem zawodnika i meta.
Trasa niezbyt trudna, dużo asfaltów ale cóż zrobić, pewnie miejscowe samorządy dostały trochę kasy z Unii i asfaltują co się da, niedługo zapewne pod sam krzyż na Liwoczu będzie można dojechać asfaltem. Ciekawsze fragmenty to Liwocz i tereny za nim. Organizacyjnie maraton na niezłym poziomie, żarełko dobre i całkiem sporo. Minus to znowu trochę za długo ciągnąca się dekoracja i tombola.

Na wywieszonych przez organizatorów wynikach jestem 6 w kategorii czyli na szerokim pudle. Czekam na dekoracje, wywołują kogoś innego. Okazało się, że wyniki były nieoficjalne i nie uwzględniały wszystkich zawodników. No cóż już miałem chrapkę na dyplom :)

Czas 2,58,38
Miejsce Open 30 na 157 (pkt 321)
Miejsce M3 7 na 54 (pkt 331)

Po dojeździe do domu i obejrzeniu meczu o wszystko widzę, że kostka coraz większa i zaczyna nabierać kolorów. Jadę na pogotowie, diagnoza: skręcenie z krwiakiem stawu skokowego. No cóż na jakiś czas trzeba o rowerze zapomnieć.


Kategoria Wyścigi

Ucieczka przed deszczem (udana)

  • DST 21.45km
  • Czas 00:47
  • VAVG 27.38km/h
  • VMAX 54.95km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 184( 95%)
  • HRavg 147( 76%)
  • Kalorie 473kcal
  • Sprzęt Author Instinct
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 13 czerwca 2012 | dodano: 13.06.2012



Asfaltowa przejażdżka po okolicy

  • DST 74.55km
  • Czas 03:08
  • VAVG 23.79km/h
  • VMAX 72.65km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Unibike Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 czerwca 2012 | dodano: 10.06.2012

Miałem jechać do Wierchomli na CK, ostatecznie jednak zrezygnowałem z tego wyjazdu. Może to i dobrze zważywszy jak kijowo mi się dzisiaj jechało, nogi jak z waty, odezwało się zmęczenie po czwartkowej jeździe, czy co, bo zazwyczaj szybciej się regeneruję.
Trasa: Budziwój, Lubenia, Wyżne, Niebylec, Kopalina, Żarnowa, Glinik Zaborowski, Nowa Wieś, Czudec, Niechobrz, Zabierzów.



Miał być wyścig do Soliny ale nie wyszło

  • DST 193.67km
  • Czas 07:22
  • VAVG 26.29km/h
  • VMAX 69.83km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 171( 89%)
  • HRavg 140( 72%)
  • Kalorie 4543kcal
  • Sprzęt Unibike Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 czerwca 2012 | dodano: 07.06.2012

Dowiedziałem się od Kundello, że chłopaki z BS wymyślili wyścig szosowy do Soliny i z powrotem. Chciałem wziąć udział ale mogłem wyjechać dopiero około 10.30. Jechałem z myślą, że najwyżej jak czasu będzie mało to zawrócę gdzieś na trasie.
Do Sanoka jadę przez Budziwój, Lubenię, Wyżne, Niebylec, Konieczkową, Domaradz, Brzozów. Docieram bez problemów, jedynie w Niebylcu śmigam tuż przed procesją. W Sanoku spotykam Pawła, który już wraca, chwilę gadamy. Jest już po 13, rezygnuje z celu i wracam. Jadę na serpentyny z Załuża do Tyrawy Wołoskiej, którędy jeszcze nigdy nie jeczałem. Niedaleko za Sanokiem spotykam kolejnego uczestnika wyścigu Włochatego. Podjazd ciągnie się i ciągnie, na szczęście nachylenie niezbyt imponujące. Dojeżdżam do punktu widokowego na Bieszczady ale widać głównie chmury i mgłę. Na zjeździe odżywam, może to efekt zjedzonej czekolady, i jadę nie tak jak planowałem na Mrzygłód tylko do Birczy. Trochę się chmurzy ale dosięga mnie tylko kilka kropel. Mimo podjazdu jedzie mi się wyjątkowo lekko, więc po zjeździe skręcam w Starej Birczy na Jawornik Ruski i tu już jest ciężej.
Po zjeździe w Siedliskach (tych za Dynowem, niedaleko jest też Malawa, Poczułem sie jakbym za chwilę miał być w domu) w końcu udaje się dopaść otwarty sklep bo w bidonie już sucho.
Powrót przez Dynów, Hartę, Błażową. Za Dynowem spotykam znajomego i jedziemy razem. Mimo, że tępo większość czasu powyżej 30 droga ciągnie się jak flaki z olejem. Zresztą od Błożowej droga jakoś zawsze mi się ciągnęła. W domu jestem przed 19.


Kategoria Powyżej 100

Działka

  • DST 42.61km
  • Czas 01:35
  • VAVG 26.91km/h
  • VMAX 59.20km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 174( 90%)
  • HRavg 135( 70%)
  • Kalorie 868kcal
  • Sprzęt Unibike Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 6 czerwca 2012 | dodano: 06.06.2012



Łańcucka Roweromania zawody XC

  • DST 85.35km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 21.34km/h
  • VMAX 42.38km/h
  • HRmax 191( 99%)
  • HRavg 166( 86%)
  • Kalorie 1067kcal
  • Sprzęt Author Instinct
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 czerwca 2012 | dodano: 05.06.2012

Jadę do Łańcuta, w zasadzie by zobaczyć jak to wygląda ta Roweromania, chociaż w głowie tlił się pomysł by wystartować. Na miejscu spotykam kilku znajomych. Postanawiam wystartować, w końcu to moje 1 zawody XC. Wyścig odbywa się na 4 kilometrowej pętli w lasku Bażantarnia.
W tylnym kole mam bardzo mało powietrza, dalej nie trzyma ciśnienia. Zapisuję się i mam kilkanaście minut na założenie dętki. Idzie to wyjątkowo opornie i gdyby nie opóźniony start to bym nie zdążył.

Nawet ktoś uwiecznił moje zmagania z kołem

Na początku jedzie mi się wyjątkowo kiepsko (może to brak rozgrzewki). Na 3 okrążeniu łapie właściwy rytm, ale jadę cały czas samotnie (strasznie to dla mnie demotywujące nie mieć kogo gonić). W końcu udaje mi się dogonić a nawet wyprzedzić 2 zawodników, i w tym momencie kończę zawody. Nie mam powietrza w tylnym kole, nie mam zapasowej dętki, a w ogóle to nie chce mi się dalej jechać więc sprowadzam do mety po 6 okrążeniach.
Jakie jest moje zdziwienie gdy po jakimś czasie podchodzę do stolika sędziowskiego i dowiaduję się, że jestem 3 w kategorii M3 (ogólnie startowało 5 osób a 2 wycofały się wcześniej niż ja)



Te łańcuckie zawody to całkiem fajna sprawa, za 20 zł wpisowego otrzymuje się dużo więcej niż na CK, samego jadła pochłonąłem za większą kwotę :)


Kategoria Wyścigi