Miał być wyścig do Soliny ale nie wyszło
-
DST
193.67km
-
Czas
07:22
-
VAVG
26.29km/h
-
VMAX
69.83km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
HRmax
171( 89%)
-
HRavg
140( 72%)
-
Kalorie 4543kcal
-
Sprzęt Unibike Viper
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dowiedziałem się od Kundello, że chłopaki z BS wymyślili wyścig szosowy do Soliny i z powrotem. Chciałem wziąć udział ale mogłem wyjechać dopiero około 10.30. Jechałem z myślą, że najwyżej jak czasu będzie mało to zawrócę gdzieś na trasie.
Do Sanoka jadę przez Budziwój, Lubenię, Wyżne, Niebylec, Konieczkową, Domaradz, Brzozów. Docieram bez problemów, jedynie w Niebylcu śmigam tuż przed procesją. W Sanoku spotykam Pawła, który już wraca, chwilę gadamy. Jest już po 13, rezygnuje z celu i wracam. Jadę na serpentyny z Załuża do Tyrawy Wołoskiej, którędy jeszcze nigdy nie jeczałem. Niedaleko za Sanokiem spotykam kolejnego uczestnika wyścigu Włochatego. Podjazd ciągnie się i ciągnie, na szczęście nachylenie niezbyt imponujące. Dojeżdżam do punktu widokowego na Bieszczady ale widać głównie chmury i mgłę. Na zjeździe odżywam, może to efekt zjedzonej czekolady, i jadę nie tak jak planowałem na Mrzygłód tylko do Birczy. Trochę się chmurzy ale dosięga mnie tylko kilka kropel. Mimo podjazdu jedzie mi się wyjątkowo lekko, więc po zjeździe skręcam w Starej Birczy na Jawornik Ruski i tu już jest ciężej.
Po zjeździe w Siedliskach (tych za Dynowem, niedaleko jest też Malawa, Poczułem sie jakbym za chwilę miał być w domu) w końcu udaje się dopaść otwarty sklep bo w bidonie już sucho.
Powrót przez Dynów, Hartę, Błażową. Za Dynowem spotykam znajomego i jedziemy razem. Mimo, że tępo większość czasu powyżej 30 droga ciągnie się jak flaki z olejem. Zresztą od Błożowej droga jakoś zawsze mi się ciągnęła. W domu jestem przed 19.
Kategoria Powyżej 100