Nad Solinę
-
DST
251.81km
-
Czas
09:38
-
VAVG
26.14km/h
-
VMAX
78.20km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Podjazdy
2700m
-
Sprzęt Szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
To był długi dzień. Pobudka przed 5 i po 6 razem z Bartkiem i Piotrkiem startujemy w długą podróż. W Niebylcu dołączają jeszcze trochę spóźnieni Ewa i Michał. Tak w piątkę jedziemy, jeszcze przy niewielkim porannym ruchu do Sanoka. Tam już więcej samochodów, bez przerw jedziemy do Leska. Zatrzymujemy się na jedzonko i ciacho w Słodkim Domku. Do Soliny jedziemy przez Myczkowce, gdzie czeka nas sekcja brukowa, po której sprawdzamy czy coś nie odpadło lub się nie odkręciło, jak się okazało nic. Krótka chwila i już jesteśmy na dole zapory, gdzie jak się okazuje mimo zakazu fotografujemy mural na zaprze, który powstał dzięki sile wody za pomocą myjek. Po chwili przepędza nas ochroniarz.
W Słodkim Domku © tompi
Obok lama się szczerzy © tompi
Kamień Leski © tompi
Prawie jak do Roubaix © tompi
Zaporę trochę wymyto dzięki czemu powstał taki obraz © tompi
Przedzieramy się przez solińskie "Krupówki", i plażujemy godzinkę, albo i
dłużej. Przed drogą powrotną trzeba się jeszcze posilić, w pierwszej
lepszej knajpce spożywam całkiem smaczne piwo regionalne i niesmaczne
pierogi, a obok widzimy grupę szosowców z Czarnej pod Łańcutem, z
którymi będziemy się mijać kilkukrotnie w drodze powrotnej.
Obowiązkowa fota na zaporze © tompi
Sielsko nad Soliną © tompi
Po takiej przerwie ciężko się było rozkręcić, no ale trzeba,
szczególnie, że teraz czekają nas konkretne podjazdy. Obieramy drogę na
Łobozew i Ustianową, gdzie jest pierwszy z nich. Olszanica, chwila
przerwy pod sklepem i atakujemy najcięższy dzisiaj podjazd na
szybowisko w Bezmiechowej. Odpoczywamy podziwiając widoki, piękną
panoramę Bieszczadów. Szalony zjazd w dół tą samą drogą i po chwili
wspinamy się na serpentyny do Tyrawy Wołoskiej, stąd na Mrzygłód i żeby
oszczędzić sobie kolejnych podjazdów doliną Sanu do Ulucza. W tym
momencie szytka Ewy nie wytrzymuje trudów podróży i mimo prób naprawy
musi zadzwonić po transport, zostają we dwoje z Michałem.
Napinka na podjeździe © tompi
Gdzie się pchasz w kadr © tompi
Kona się turla © tompi
Bezmiechowskie widoki © tompi
Robi się późno a zostało jeszcze do przejechania ponad 60 km,żeby
zdążyć przed zmrokiem zapodajemy ostrzejsze tempo. Krótka przerwa w
Dynowie i gdy na serpentynie w Dylągówce na zmianę wychodzi Kona trzyma
tempo blisko 40 km/h. Po godzinie jesteśmy u granic Rzeszowa, zgodnie z
założeniem przed zmrokiem. 20.30 docieram do domu.
Kategoria Powyżej 200, Cuda Podkarpacia, grupowo