Gdzie rower poniesie - Bezmiechowa
-
DST
231.79km
-
Czas
08:43
-
VAVG
26.59km/h
-
VMAX
68.30km/h
-
Sprzęt Szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zdarzyło się kilka letnich dni tej jesieni, grzechem byłoby nie wykorzystać jednego z nich na coś konkretnego na rowerze. Pierwotnie plan zakładał dojazd do Ulucza, i tam zobaczę co dalej. Jako, że poszło szybko i sprawnie, to postanowiłem przedłużyć wycieczkę do Tyrawy Wołoskiej. Tu stwierdzam, że jeszcze młoda godzina więc jadę przez Wańkową do Bezmiechowej. Do tej pory wszystko szło ok, tak podjazd na szybowisko sponiewierał mnie okrutnie, płucami plułem na lewo i prawo, ale warto było, dla tych widoków warto. Na górze położyłem się na trawce i obserwowałem loty szybowców. Niestety co dobre nie trwa długo, dzień krótki trzeba wracać. Zjeżdżam na dół jedyną drogą, przez Manasterz udaję się do Załuża, tu zatrzymuję się w sklepie. Od tej pory jadę w zasadzie bez przerwy, by zdążyć wrócić przed zmrokiem, na szczęście bezmiechowska bomba odpuściła, więc poszło to jako tako. By nie kusić losu kolejnym kryzysem odpuszczam serpentyny na przełęcz Przysłup, jadę przez Sanok, doliną Sanu do Mrzygłodu. Czuję się już na tyle dobrze, że postanawiam powalczyć z hopami przez Końskie do Dydni, nogi trochę pieką, ale z upływem czasu jest lepiej, wobec czego atakuję podjazd w Wydrnej, przez Przysietnicę, jadę do Domaradza, ostatni podjazd do Konieczkowej, potem główną do Wyżnego, gdzie ktoś na mnie trąbi, okazuje się, że to Michaelalo mija mnie samochodem. Końcówka standardowo przez Lubenię, do Rzeszowa dojeżdżam równo z zachodem słońca.
Kładka w Uluczu, fajne miejsce, ale część desek zaczyna się sypać © tompi
Gdzieś po drodze © tompi
Przygotowanie do startu © tompi
Już w locie © tompi
Kategoria Powyżej 200