Cyklokarpaty Rzeszów
-
DST
61.36km
-
Teren
40.00km
-
Czas
03:18
-
VAVG
18.59km/h
-
VMAX
56.51km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
HRmax
194(101%)
-
HRavg
169( 88%)
-
Kalorie 2108kcal
-
Sprzęt Author Instinct
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dane z dojazdem do mety i sprintem.
Znowu edytuję: Wyniki z 29.04 piszą, że ostateczne (prawie): miejsce open 40(na 204) msc M3 11 (na 69) pkt 247
Wyniki z 26.04 czy ostateczne kto to wie:[Dystans Mega 55 km w czasie 2:55:09 miejsce open 36 na 173 startujących a w M3 11 na 55 uczestników, pkt 349, czyli mój najlepszy start w Cyklo (porównując z poprzednim sezonem), mimo to czuję pewien niedosyt bo gdyby nie upadek, i przyblokowanie w pierwszym lasku mogło być kilka oczek wyżej]. Okazuje się, że problemy organizacyjne wynikły w dużej mierze z nieszczęśliwego wypadku. Miejmy nadzieję, że limit pecha został wyczerpany iw kolejnych edycjach wszystko będzie na tip top.
O organizacji lepiej nie będę pisał (szkoda słów, po prostu porażka). Wiele na ten temat napisano na forum Cyklokarpaty.pl. Wyniki po 30 godzinach oczekiwania jakieś są ale z rzeczywistością na razie nie mają nic wspólnego. Podobno jestem 13 open, ale w to nie wierzę.
Po odczekaniu w kolejce po numer oraz na opóźniony start zająłem miejsce w swym 3 sektorze. Niby miała być jazda 20 kmh do Rodzinnej ale było dużo szybciej, niektórzy pchali się jak szaleni po poboczach, trawie. Ja jechałem spokojnie, wolę nie wpakować się w jakąś kraksę na samym początku. Na Rodzinnej wyprzedzam trochę ludzi, ale potem w lesie więcej z buta niż jazdy (korki jak cholera).
W następnym lasku przejazd przez bagienko a potem podchód po łące (podobno zwą to rabarbar). Potem szutrowy podjazd gdzie wyprzedzam sporo osób.
No i po 1 bufecie nie wyrabiam na zakręcie w lesie i gleba. Boli mnie bark, jakby wypadł za swego miejsca, ruszam trochę rękom, nachodzi, stoję z 2 minuty. Bark trochę boli ale można jechać.
Potem tak jak zazwyczaj ze mną na podjeździe ja kilku wyprzedzam, na zjeździe oni mnie (na szczęście najwyżej jeden dwóch). Oj trzeba popracować nad techniką (ale chyba już jestem na to za stary), dodatkowo bardziej się asekurowałem by nie zaliczyć kolejnej gleby.
W woli Rafałowskiej doganiam szwagra, który narzeka na ból kręgosłupa i nie łapie koła. Od 2 bufetu jadę głównie z bikeholikiem ja go pod górkę on mnie z górki. Pod koniec trasy wyprzedzam trochę osób, pewnie z hobby, bo jakoś tak wolno jechali. W Matysówce-Druga Strona doganiam znowu bikeholika i razem dojeżdżamy prawie do mety, on skręca na giga oglądam się za siebie i nie widać nikogo więc spokojnie dojeżdżam do gościa z laptopem na samochodzie, który robi za metę.
Czekam na Marcina i Andrzeja, który jeszcze pomylił trasę i jedziemy na sprint na rynku.
Ogólnie pod względem sportowym maraton bardzo udany. Moc była ze mną.
Trasa moim zdaniem dobrze oznaczona, chociaż niektórzy znajomi narzekali, że nie było rewelacyjnie (może to wynik tego, że trasę dobrze znałem po kilku objazdach)
Bufety 2 i 3 dobrze zorganizowane (dzięki panie Romanie za szybką obsługę), na pierwszym podobno było gorzej ale nie korzystałem.
Trasa świetna (chyba nie dałoby się znaleźć lepszej w tym rejonie).
Szkoda, że nie było dekoracji i tomboli, mogli organizatorzy przewidzieć resoviacką fetę.
Meta już blisko.
Kategoria Wyścigi
komentarze