Beskid Wyspowy - Luboń Wielki
-
DST
35.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:27
-
VAVG
14.29km/h
-
VMAX
87.23km/h
-
Sprzęt Author Instinct
-
Aktywność Jazda na rowerze
Drugiego dnia pogoda jest łaskawsza, od rana świeci słońce, jednak popołudniowy powrót powoduje, że trasa jest krótsza. W planach zdobycie szczytu Luboń Wielki, a w zasadzie dotarcie do schroniska umiejscowionego obok szczytu. Wjeżdżamy na szlak czerwony: początek trochę pod górkę, trochę z górki, trochę błota i podmokła łąka. Kawałek asfaltowego łącznika i przed nami szlak na Luboń. Jak się okazało wczorajsze podejścia to była tylko rozgrzewka w porównaniu z dzisiejszym. Dało się jechać tylko kawałek na początku i końcówkę, reszta to ściana najeżona kamieniami, miejscami błotnista, nachylenie w dużej części pewnie ponad 40 procent, i tak jakieś 2 km. Gdy docieramy do schroniska trochę się już zachmurzyło, ale widoki nie najgorsze, lepsze niż wczoraj. Zjeżdżamy najłagodniejszym niebieskim szlakiem przez Luboń Mały, zjazd jest długi i jak dla mnie prawie w całości przejezdny (dla innych w całości), oj na końcu bolały nadgarstki. Dojeżdżamy do zakopianki, nie mamy ochoty tędy jechać, ale znajdujemy boczną drogę przez Krzeczów, najpierw solidny podjazd, potem zjazd, który w sumie nie wyglądał jakoś bardzo stromo, pod koniec spojrzałem na licznik, a tam niespodzianka uzyskałem Vmax 87,23 km/h. Przez Tenczyn i Glisne, kawałek tą samą drogą, którą dzisiaj zaczynaliśmy dojeżdżamy do Mszany.
Zdjęcia dzięki uprzejmości Micia:
I znowu trzeba pchać © tompi
Ekipa na szczycie Lubonia Wielkiego © tompi
Nowy Vmax
Kategoria grupowo, wycieczki terenowe