tompi prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

Powyżej 200

Dystans całkowity:4551.63 km (w terenie 64.50 km; 1.42%)
Czas w ruchu:172:50
Średnia prędkość:26.34 km/h
Maksymalna prędkość:87.20 km/h
Suma podjazdów:11330 m
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:239.56 km i 9h 05m
Więcej statystyk

Do Przemyśla i powrót szlakiem Green Velo

  • DST 237.44km
  • Teren 35.00km
  • Czas 10:38
  • VAVG 22.33km/h
  • VMAX 66.72km/h
  • Sprzęt Author Instinct
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 sierpnia 2016 | dodano: 24.08.2016

Wyjeżdżam wcześnie żeby zdążyć do Przemyśla na dziewiątą, gdzie dojeżdża ekipa, z którą będę wracał. Zaczyna dopiero świtać, za miastem, w Borku temperatura spada do 9 stopni, troszkę chłodno się robi, ale jadę na Borówki, na podjeździe już gorąco. Jadę szczytem przez Wólkę Hyżneńską w pierwszych promieniach słońca, nie trwa to jednak długo, w Szklarach wjeżdżam w mgłę, momentami naprawdę gęstą, nie jest to przyjemne, nie dość, że chłodno to osiadają na tobie drobne kropelki. Takie warunki czekają mnie przez wiele kilometrów, przez Laskówkę boczną, a następnie główną aż do Krzywczy, widoczność momentami naprawdę słaba, miałem obawy, żeby coś na mnie nie wjechało, ale ruch był mały. W Krzywczy zjeżdżam w boczną i zielonym szlakiem, szutrówką dojeżdżam do Wapowców. W Przemyślu jestem na czas, jadę na dworzec spotkać resztę ekipy. Coś tam zwiedzamy, rynek, zamek, fajny park zamkowy, z fragmentami twierdzy, przez który udajemy się na fort Zniesienie i pobliski Kopiec Tatarski, gdzie widoków co niemiara. Zajeżdżamy jeszcze na forty Kruhel i Helicha zalesione i dość mocno zniszczone. Zakręconym jak świński  ogon zjazdem docieramy na Prałkowce, gdzie docieramy do szlaku Green Velo, który w zawiły sposób, klucząc i kręcąc przemierza Pogórza Dynowskie i Przemyskie. Zmierzamy tak wiele, wiele kilometrów bocznymi pustymi drogami, jest cicho, spokojnie, sielanka. Taka niespieszna jazda skutkuje tym, że robi się późno, w Żohatyniu zjeżdżamy ze szlaku, by trochę skrócić przez Przełęcz Kruszelnicką, z Dynowa, już najkrótszą drogą przez Błażową dojeżdżamy do Rzeszowa gdy już robi się szarówka.Prawie 240 km na góralu to nie było za mądre, kolano już zaczynało cierpieć.

Poranne mgły w dolinach
Poranne mgły w dolinach © tompi

Mgły trochę dalej
Trochę dalej  mgły mniej © tompi

Przemyska kładka rowerowa
Przemyska kładka rowerowa © tompi

Przemyskie niedźwiadki
Przemyskie niedźwiadki © tompi

Wejście na fort Trzy Krzyże
Wejście na fort Trzy Krzyże © tompi

Widoczek z Kopca tatarskiego na południe
Widoczek z Kopca Tatarskiego na południe © tompi

Jesteśmy na Kopcu Tatarskim
Jesteśmy na Kopcu Tatarskim © tompi

Jakieś fragmenty fortu Helicha
Jakieś fragmenty fortu Helicha © tompi

Rowerowy, Greenvelowy most w Chyrzynie
Rowerowy, Greenvelowy most w Chyrzynie © tompi




Kategoria Powyżej 200, grupowo, wycieczki terenowe

Dystans prawie olimpijski

  • DST 229.80km
  • Teren 2.50km
  • Czas 08:52
  • VAVG 25.92km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 sierpnia 2016 | dodano: 08.08.2016

Wczoraj panowie w Rio pokonali 241 km, Rafał Majka przywiózł medal, postanowiłem uczcić ten sukces na rowerowy sposób i przejechać podobny dystans. Popatrzyłem na mapę i wybór padł na Brzankę, szczyt pasma Brzanki niedaleko Tuchowa. Po pokonaniu kilku mniejszych i większych wzgórków dojeżdżam do podnóża górki. Początek niezbyt stromy, ale bliżej szczytu kilka stromych sztajf, dojeżdżam do wieży widokowej, chwila na podziwianie widoków i odpoczynek, teraz by nie wracać z powrotem czeka mnie sekcja terenowa, pod górkę jeszcze ok, ale zjazd po kamyczkach, momentami piachu, a czasami dość stromo, niezbyt ciekawy, na szosę nie polecam. Zjeżdżam do Tuchowa gdzie trafiam akurat na zlot zabytkowych samochodów, i do tego jakieś święto wina. Za miasteczkiem ostatnie wzniesienia, przecinam starą czwórkę i kieruję się na Radomyśl Wielki. W miasteczku też jakaś impreza, chcę wejść do sklepu z rowerem bo nie ma go za bardzo gdzie zostawić, żadnego klienta, miejsca nie brakuje, ale pani mówi " z rowerem, absolutnie nie ma mowy" nie to nie, spadam stąd. Kieruję się na Przecław, początkowo fajnie się jedzie z wiatrem, jednak dystans już daje znać o sobie. Zatrzymuję się w Kamionce uzupełnić izotoniki w miejscowym barze. Jednak gdy ruszam jest jeszcze gorzej, strasznie się wlokę, nie chce mi się, położyłbym się. Jakoś męczę do lasu w Dąbrach, tam zauważam jeżyny, jechać się nie chce, przynajmniej spróbuję, są słodkie, soczyste, pyszne, od razu nabieram sił, jedzie się o wiele lepiej, na tym paliwie dojeżdżam do końca. Do olimpijskiego dystansu brakuje ponad 10 km, mogłem jeszcze śmignąć gdzieś po mieście, ale stwierdzam, że to bez sensu, myślę, że medal został wystarczająco uczczony.

Cmentarz wojenny nr 33 Szerzyny
Cmentarz wojenny nr 33 Szerzyny © tompi

Brzanka - widoczek
Brzanka - widoczek © tompi



Jeszcze jeden
Jeszcze jeden © tompi

Merc w Tuchowie
Merc w Tuchowie © tompi

Witamy w raju podatkowym
Witamy w raju podatkowym © tompi

Ryneczek w Radomyślu Wielkim
Na ryneczku w Radomyślu Wielkim © tompi



Kategoria Powyżej 200

Nad Solinę, dlaczego nie.

  • DST 257.89km
  • Czas 10:03
  • VAVG 25.66km/h
  • VMAX 68.50km/h
  • Podjazdy 2040m
  • Sprzęt Szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 czerwca 2016 | dodano: 13.06.2016

O tym wypadzie dowiaduję się kilka godzin wcześniej, ochoty za bardzo nie miałem, ale pomyślałem wstanę i zdecyduję, no i rano wstałem i pojechałem. Było nas trzech: Dominik, Krzysiek i ja, a Kona nie zdołał się pojawić.
Przemierzyliśmy długą trasę obfitującą w pojazdy, zjazdy, serpentyny,  podgórskie i górskie widoki, nie zabrakło też coffe break'a w Lesku, sekcji brukowej w Myczkowcach, gofra na zaporze. Jechaliśmy głównie drogami o znikomym ruchu, ale z Soliny do Leska ruch był duży a kierowcy rywalizowali w zawodach, kto minie kolarza z mniejszym odstępem. Na szczęście to szybko minęło a na koniec mimo, dającego się we znaki zmęczenia gęba się śmiała.

Piknie tu
Piknie tu © tompi   Gdzieś przed Mrzygłodem

Na żądanie Miciałke
Na żądanie Miciałke © tompi    Ruiny zamku Sobień

Stuprocentowi szosowcy
Stuprocentowi szosowcy © tompi

Nad zbiornikiem myczkowieckim
Nad zbiornikiem myczkowieckim © tompi

To teraz jedziemy tam
To teraz jedziemy tam © tompi   Na tej słynnej zaporze

Cerkiew w Tarnawie Górnej
Cerkiew w Tarnawie Górnej © tompi

Wieża-dzwonnica bramna w Dobrej
Wieża-dzwonnica bramna w Dobrej © tompi



Kategoria Powyżej 200, grupowo

Wisłoczek

  • DST 214.88km
  • Teren 2.00km
  • Czas 08:20
  • VAVG 25.79km/h
  • VMAX 56.70km/h
  • Podjazdy 1250m
  • Sprzęt Szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 czerwca 2016 | dodano: 05.06.2016

Tak mi się w piątkowy wieczór ubzdurało, żeby odwiedzić Rymanów i okolicę. Wyruszam po 7, i w miarę możliwości bocznymi drogami przez Siedliska, Połomię, Niebylec, Konieczkową, Domaradz, Golcową, Brzozów, Trześniów, Besko dojeżdżam do Sieniawy prawie bez przerw. Jestem już w Beskidzie, pora zwolnić. W Rudawce Rymanowskiej robię przejażdżkę po łące żeby obejrzeć wychodnie fliszu karpackiego, zwaną Ścianą Olzy, skęcam do wsi Zielonoświątkowców czyli Wisłoczka. Za wsią na jakimś szczycie chwila relaksu na łączce, asfalt się kończy, ale tylko na chwilę, zwykła droga jest szutrowa, ale ta należąca do leśnictwa asfaltowa, wąziutka i stroma, więc zjazd na hamulcach, by na chwilę dojechać do Rymanowa, i przekonać się, że tamtejsze wody może i dobre do leczenia, ale do bidonu niekoniecznie. Czas na powrót przez Haczów, Krościenko Wyżne, Korczynę. Miałem jechać na Prządki, ale widząc znak na zamek Kameniec, tędy jeszcze nie jechałem, skręcam na boczną dróżkę, za chwilę zaczyna się ścianka, krótki zjazd i jeszcze lepsza ściana, coś w rodzaju  tropienia węża, w końcu prowadzi tędy droga krzyżowa. Zjeżdżam do Odrzykonia, i wracam w dolinę Wisłoka, którą to przemierzam sporo kilometrów, praktycznie, aż do Czudca. Po dwusetce w nogach ostatnią górkę do Niechobrza podjeżdża się ciężko jak nigdy.


Beskid już blisko
Beskid już blisko © tompi

Zalew w Sieniawie
Zalew w Sieniawie © tompi

Tzw Ściana Olzy nad Wisłokiem
Tzw Ściana Olzy nad Wisłokiem © tompi

Ściana i rower
Ściana i rower © tompi

Taki widoczek nad Wisłoczkiem
Taki widoczek nad Wisłoczkiem © tompi

Leśna droga Wisłoczek Deszno
Leśna droga Wisłoczek Deszno © tompi

Rymanów Zdrój
Rymanów Zdrój © tompi

Z tamtąd wracam
Z tamtąd wracam © tompi

Zamek Kamieniec
Zamek Kamieniec © tompi



Kategoria Powyżej 200

Arłamów

  • DST 209.41km
  • Czas 08:14
  • VAVG 25.43km/h
  • VMAX 71.40km/h
  • Podjazdy 1620m
  • Sprzęt Szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 kwietnia 2016 | dodano: 24.04.2016

Lubię sobie pojechać w te puste tereny Pogórza Przemyskiego. Wyludnione wsie, puste drogi w całkiem dobrym stanie, świetne miejsce do szosowych treningów. Naszło mnie odwiedzić Arłamów, pojechał ze mną jeszcze Bogdan, i o 7.30 ruszyliśmy w trasę. Rano było zimno, marznę przez pierwszą godzinę, ale potem jest już ok. Wiatr nie za bardzo nam sprzyjał, przez większość czasu zarówno tam jak i z powrotem wiał gdzieś z boku, na szczęście znacznie słabiej niż w poprzednich dniach. Starałem się jak najwięcej jechać bocznymi drogami, więc ruch samochodowy był minimalny, czyli tak jak lubię. W dolince za Grąziową zobaczyliśmy orła, niestety skubany nie dał się sfotografować. Ośrodek w Arłamowie robi niezłe wrażenie i ciągle go jeszcze rozbudowują, ale patrząc po limuzynach jakie tam zajeżdżały tani nie jest. Powrót momentami się trochę się dłużył, ale tak to już bywa przy tak długich trasach. No i zaliczyłem pierwszą dwusetkę w tym roku, mam nadzieję, że jeszcze kilka wpadnie :)


Dotarłem na miejsce
Dotarłem na miejsce © tompi

Arłamowski stok i dolina Jamnianki
Arłamowski stok i dolina Jamnianki © tompi

Tak sobie jedziem po pusych drogach
Tak sobie jedziem po pustych drogach © tompi

Route 3497785 - powered by www.bikemap.net


Kategoria Powyżej 200, grupowo

Nad Solinę

  • DST 251.81km
  • Czas 09:38
  • VAVG 26.14km/h
  • VMAX 78.20km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 2700m
  • Sprzęt Szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 lipca 2015 | dodano: 14.07.2015

To był długi dzień. Pobudka przed 5 i po 6 razem z Bartkiem i Piotrkiem startujemy w długą podróż. W Niebylcu dołączają jeszcze trochę spóźnieni  Ewa i Michał. Tak w piątkę jedziemy, jeszcze przy niewielkim porannym ruchu do Sanoka. Tam już więcej samochodów, bez przerw jedziemy do Leska. Zatrzymujemy się na jedzonko i ciacho w Słodkim Domku. Do Soliny jedziemy przez Myczkowce, gdzie czeka nas sekcja brukowa, po której sprawdzamy czy coś nie odpadło lub się nie odkręciło, jak się okazało nic. Krótka chwila i już jesteśmy na dole zapory, gdzie jak się okazuje mimo zakazu fotografujemy mural na zaprze, który powstał dzięki sile wody za pomocą myjek. Po chwili przepędza nas ochroniarz.


W Słodkim Domku
W Słodkim Domku © tompi

Obok lama się szczerzy
Obok lama się szczerzy © tompi

Kamień Leski
Kamień Leski © tompi

Prawie jak do Roubaix
Prawie jak do Roubaix © tompi

Zaporę trochę wymyto dzęki czemu powstał taki obraz
Zaporę trochę wymyto dzięki czemu powstał taki obraz © tompi

Przedzieramy się przez solińskie "Krupówki", i plażujemy godzinkę, albo i dłużej. Przed drogą powrotną trzeba się jeszcze posilić, w pierwszej lepszej knajpce spożywam całkiem smaczne piwo regionalne i niesmaczne pierogi, a obok widzimy grupę szosowców z Czarnej pod Łańcutem, z którymi będziemy się mijać kilkukrotnie w drodze powrotnej.

Obowiązkowa fota na zaporze
Obowiązkowa fota na zaporze © tompi

Sielsko nad Soliną
Sielsko nad Soliną © tompi

Po takiej przerwie ciężko się było rozkręcić, no ale trzeba, szczególnie, że teraz czekają nas konkretne podjazdy. Obieramy drogę na Łobozew i Ustianową, gdzie jest pierwszy z nich. Olszanica, chwila przerwy pod sklepem i atakujemy najcięższy dzisiaj podjazd na szybowisko w Bezmiechowej. Odpoczywamy podziwiając widoki, piękną panoramę Bieszczadów. Szalony zjazd w dół tą samą drogą i po chwili wspinamy się na serpentyny do Tyrawy Wołoskiej, stąd na Mrzygłód i żeby oszczędzić sobie kolejnych podjazdów doliną Sanu do Ulucza. W tym momencie szytka Ewy nie wytrzymuje trudów podróży i mimo prób naprawy musi zadzwonić po transport, zostają we dwoje z Michałem.

Napinka na podjeździe
Napinka na podjeździe © tompi

Gdzie się pchasz w kadr
Gdzie się pchasz w kadr © tompi

Kona się turla
Kona się turla © tompi

Bezmiechowskie widoki
Bezmiechowskie widoki © tompi

Robi się późno a zostało jeszcze do przejechania ponad 60 km,żeby zdążyć przed zmrokiem zapodajemy ostrzejsze tempo. Krótka przerwa w Dynowie i gdy na serpentynie w Dylągówce na zmianę wychodzi Kona trzyma tempo blisko 40 km/h. Po godzinie jesteśmy u granic Rzeszowa, zgodnie z założeniem przed zmrokiem. 20.30 docieram do domu.



Route 3 145 417 - powered by www.bikemap.net


Kategoria Powyżej 200, Cuda Podkarpacia, grupowo

Zamość czyli tam i z powrotem

  • DST 318.55km
  • Czas 12:18
  • VAVG 25.90km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Sprzęt Szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 czerwca 2015 | dodano: 28.06.2015

Kolejna trasa, którą już kilka lat temu sobie obmyśliłem  w końcu nastąpił czas by ją zrealizować. Szczególnie, że nadarzyła się okazja, i z powrotem będę miał z kim jechać, gdyż grupka znajomych rowerzystów jechała tam pociągiem i wracali rowerami. Szynobus  dociera do Zamościa przed 11, więc zaplanowałem sobie, żeby też tak dotrzeć. 3 godziny snu, pobudka, nieśpiesznie się zbieram i o 3.40 jestem na rowerze. Jeszcze szarówka, ale niedługo już świta. Ranek jest dość chłodny, gdzieniegdzie po łąkach ścielą się mgły, ale wychodzi słońce i robi się przyjemnie. Jest  bezwietrznie, otaczają mnie poranne wiejskie zapachy, świeżo dojonego mleka i palonych śmieci, głównie plastikowych. Jakieś 100 km, przez Medynie, Trzeboś, Leżajsk, Naklik, Harasiuki do Biłgoraja jadę prawie pustymi drogami, czas szybko mija. Kawałek za miastem u bram Roztoczańskiego Parku Narodowego, urządzam chwilę postoju i jem śniadanie. Parę chwil i jestem w Zwierzyńcu, urokliwym miasteczku gdzie znajduje się siedziba tegoż Parku. Spotkana turystka stwierdza, że tu jest tak pięknie, że szok, mi też się podoba, ale trzeba jechać dalej.

Rzeszów 4 rano
Rzeszów 4 rano © tompi

Mleko nad łąkami o świcie
Mleko nad łąkami o świcie © tompi

Moc atrakcji w lubelskiem
Moc atrakcji w lubelskim © tompi

Nowa cerkiew w Biłgoraju
Nowa cerkiew w Biłgoraju © tompi

U Parku bram
U Parku bram © tompi

W Zwierzyńcu
W Zwierzyńcu © tompi

Jadę na Obrocz i przez kilka km okrutnie dziurawą, potem już lepszą drogą jestem u celu podróży przed 10 czyli godzinę przed planem. Trochę pokręciłem się po mieście i szukam dworca, by dołączyć do reszty kolarzy. Udało się znaleźć, ale nie spodziewałem się, że będzie wyglądał jak szara odrapana kamienica, i że znajdę tam jedną zdezelowaną ławeczkę.
Po zjechaniu się wracamy na rynek, jemy obiad, niestety trwało to trochę dłużej niż bym sobie życzył, zaglądamy jeszcze do Rotundy, miejsca straceń w czasie okupacji, oglądamy fragmenty twierdzy i trzeba już jechać, troszkę mało czasu, żeby lepiej przyjrzeć się miastu. No cóż daleka droga jeszcze przed nami. Nie rozumiem dlaczego w takich miasteczkach jak Biłgoraj czy Zamość, gdy wybudują już jakąś krzywą niby ścieżkę rowerową z kostki, zaraz postawią zakaz wjazdu dla rowerów na jezdnię, na niezbyt ruchliwej drodze. Czy naprawdę nie da się tego zrobić tak, żeby było wygodnie i bezpiecznie dla kierowców i rowerzystów. 

Wjeżdżam Bramą Szczebrzeską
Wjeżdżam Bramą Szczebrzeską © tompi

Twierdza Zamość we fragmencie
Twierdza Zamość we fragmencie © tompi

Rynek i ja
Rynek i ja © tompi

Kamienice na rynku
Kamienice na rynku © tompi

Zamojska Rotunda
Zamojska Rotunda © tompi

Założyciel miasta
Założyciel miasta © tompi


Kierujemy się na Józefów, po kilku km zaczynają się roztoczańskie pagórki, za nimi lasy puszczy Solskiej, jest pięknie, jedzie się świetnie, mimo dość kiepskiej jakości drogi. Stajemy w Łukowej na popas, i panowie sączący piwko pod sklepem radzą jechać na Księżpol i Tarnogród a nie jak planowaliśmy na Cewków. To był błąd, bo droga momentami wcale nie była tak świetna jak zapewniali, a ruch samochodowy miejscami okrutny. Kawałek przed Sieniawą mam na liczniku 244 km , czyli padł już mój rekord dobowej długości trasy, jeah, a do końca jeszcze daleko. Ostatnie kilometry mało ciekawe, płasko jak na stole, ciągnie się to i ciągnie.
Podsumowując dzisiaj wszystko się udało, wyśrubowałem swój rekord dobowej długości trasy do 318 km. Obawiałem się trochę jak wytrzymam tak długą jazdę kondycyjnie, ale nie było czego, praktycznie nie dopadł mnie żaden kryzys, podstawa to jazda równym tempem bez żadnych szarpnięć. Pogoda była wręcz idealna, rano poranny chłodek, ale słońce szybko dogrzewa, a po południu gdy już by przegrzewało chowa się za obłokami. Ponad 12 godzin w siodle, a po przyjeździe czuję się jakbym wrócił z jakiejś wycieczki po okolicy, czuję jedynie lekkie zmęczenie.





Route 3 119 631 - powered by www.bikemap.net


Kategoria grupowo, Powyżej 200

Do wód

  • DST 209.09km
  • Teren 17.00km
  • Czas 09:21
  • VAVG 22.36km/h
  • VMAX 60.45km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 sierpnia 2014 | dodano: 05.08.2014

Na początek kilka podjazdów idzie całkiem przyzwoicie, mimo zapowiadanych upałów nie grzeje jeszcze tak bardzo, i tak niepostrzeżenie dojeżdżam do Brzozowa. Tutaj trochę zawodzi mnie zmysł nawigacyjny i droga w pewnym momencie się kończy, trzeba nadrobić ze 2km, będzie więcej.

Ratusz w Brzozowie
Ratusz w Brzozowie © tompi

Przejeżdżam przez Malinówkę, gdzie znajduje się rezerwat cisów, ale we wsi nie znajduję żadnego śladu, który by pokazywał gdzie jechać, więc odpuszczam i kieruję się do Haczowa by obejrzeć umieszczony na liście światowego dziedzictwa kulturalnego UNESCO kościół.
XIV wieczny kościół w Haczowie
XIV wieczny kościół w Haczowie © tompi

Po tych atrakcjach dość płaski odcinek do Rymanowa- Zdroju. Delektuję się mocno słonymi wodami w miejscowej pijalni, celestynka jaką kupiłem w sklepie kilka kilometrów wcześniej w porównaniu z serwowaną w pijalni to jakiś rozcieńczony sikacz. Może to i dobrze, przy drugim kubku miałem już odruchy zwrotne.
Megawaty z wiatru przed Rymanowem
Megawaty z wiatru przed Rymanowem © tompi

Pijalnia w Rymanowie-Zdroju
Pijalnia w Rymanowie-Zdroju © tompi

Drewniana cerkiew w Bałuciance
Drewniana cerkiew w Bałuciance © tompi

Cergowa się sroży
Cergowa się sroży © tompi

Z Rymanowa, przez Bałuciankę szutrowym podjazdem w pełnym południowym słońcu, za to z widokami na Cergową jadę do iwonickego uzdrowiska. Tamtejsza pijalnie znacznie okazalsza od tej rymanowskiej, pewnie dlatego woda 3 razy droższa, nie korzystam. Miasto dorobiło się nowego amfiteatru (przewróconej łodzi), ale za to część deptaka to obecnie rozpieprzony, zabłocony plac budowy. Wjeżdżam w las do Bełkotki, źródełka, które podobno kiedyś nieźle bulgotało dzięki wydobywającemu się metanowi. Dzisiaj po eksploatacji pobliskich złóż, ledwie pyrka.
Pijalnia w Iwoniczu-Zdroju
Pijalnia w Iwoniczu-Zdroju © tompi

Amfiteatr w Iwoniczu-Zdroju
Amfiteatr w Iwoniczu-Zdroju © tompi

Źródełko Bełkotka
Źródełko Bełkotka © tompi

Po wyjeździe z lasu w Lubatówce zaczęła się prawdziwa patelnia. To plus wjazd na tereny wydobywczo- przetwórcze ropy, gdy co jakiś czas zajeżdżało przeróżnymi zapaszkami  w okolicach Bóbrki i Jedlicza nadwątlił moje siły. Trochę się powlokłem, ale dłuższe posiedzenie przy sklepie pomogło. Powrót mało uczęszczanym dróżkami po płaskim prawą stroną Wisłoka, bo na górki nie miałem już więcej sił.
Wejście do muzeum w Bóbrce
Wejście do muzeum w Bóbrce © tompi

Tak na koniec: przejechałem mój najdłuższy dystans od 4 lat w trzydziestokilku stopniowym upale, wypiłem 7 litrów płynów wszelakich + 2  w  domu.

Route 2 733 134 - powered by www.bikemap.net


Kategoria Cuda Podkarpacia, Powyżej 200

Wschodnie klimaty

  • DST 202.25km
  • Teren 2.00km
  • Czas 08:44
  • VAVG 23.16km/h
  • VMAX 47.83km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 czerwca 2014 | dodano: 18.06.2014

Jeszcze w tamtym roku wymyśliłem sobie tą trasę, dzisiaj przyszedł czas na realizację. Początek dobrze znany, ale za Markową zaczynają się nowe tereny. Na drodze z Urzejowic do Zarzecza zakaz wjazdu, nie widzę sensownego objazdu więc się nie przejmuję. Drogowcy szykują nowy asfalt, a ja poboczem trochę jadę, to prowadzę po rowie. Mijam walce i pomimo moich wątpliwości drogowcy zapewniają, że można jechać. Więc testuję jeszcze cieplutki asfalt, a drobne kamyczki tak jak myślałem kleją się do kół, na szczęście tylko przez kilka kilometrów. W całkiem ładnym parku przy pałacu Dzieduszyckich w Zarzeczu chwilę odpoczywam. Kieruję się na Jarosław, trochę kręcę po mieście, i wymieniam dętkę, w oponę wbiła mi się zwykła szpilka. Obieram kierunek na Radawę, od Szówska prowadzi tam droga rowerowa, w większości przez las gdzie ruch samochodowy jest minimalny. Standard rzeszowski czyli taki sobie, ale jest więc śmigam. Radawa to taki kurort, że ilość ośrodków, którymi obudowano malutki zalew powoduje, że ciężko go znaleźć. Potem dłuuuugo przez lasy jakieś wioski z ruinami cerkwii i kościołami w znacznie lepszym stanie, no cóż przewiał wiatr historii, znowu lasy, docieram do Sieniawy. Tutaj łapie mnie kryzys, boli mnie brzuch, i ledwie jadę, po jakiejś godzinie przechodzi. Jeszcze kombinuje po Łące i Terliczce żeby dobić do 200km, i jest druga w życiu dwusetka.

Pałac w Zarzeczu
Pałac w Zarzeczu © tompi
Jarosławski ratusz
Jarosławski ratusz © tompi
Kamienica Orsettich w Jarosławiu
Kamienica Orsettich w Jarosławiu © tompi
Rzadkość, droga rowerowa na wsi
Rzadkość, droga rowerowa na wsi © tompi
Bunkier w Srodku lasu
Bunkier w Srodku lasu © tompi
Zrujnowana cerkiew Starym Dzikowie
Zrujnowana cerkiew Starym Dzikowie © tompi
Ta w Cewkowie też w kiepskim stanie
Ta w Cewkowie też w kiepskim stanie © tompi
Kolejny pałac: Sieniawa
Kolejny pałac: Sieniawa © tompi
Kwiecie w lesie
Kwiecie w lesie © tompi




Route 2 656 583 - powered by www.bikemap.net


Kategoria Powyżej 200